Czasami sobie myślę że to całe bieganie to bez sensu jest, człowiek tylko traci dziesiątki godzin na treningi zamiast się zająć rozwojem zawodowym i w końcu zmienić samochód na nowszy... I wtem, trafiasz w samo serce Pienin, Bieszczad, czy wybrzeża by pomóc przy tworzeniu niesamowitego eventu, by pokazać setkom uczestników kawałek piękna tego miejsca, zabrać ich w podróż życia - to jest ten moment gdzie wszystko nabiera kolorów, gdzie szala się przechyla na tą drugą stronę - bo przecież gdyby nie ten czas poświęcony na treningi przygotowanie dziesiątek kilometrów tras nie było by możliwe, czyż nie?!

Moja przygoda z Tour De Zbój zaczęła się chyba właśnie na Zimowym Janosiku w 2017 roku. Co tu dużo mówić - bieg z widokiem na moje ukochane Tatry i wpadłem w ten klimat po uszy. Później pierwsza Legenda Janosika i już nie tylko widok, ale sama trasa przez środek Tatr Wysokich - równie trudna co malownicza. Byłem tak zafiksowany na ten bieg, że udało się przejść do legendy jako jej pierwszy zwycięzca 😉 Rok 2018 to już nieco tajemnicze Ultra Roztocze i przepiękne bieszczadzkie połoniny na trasie Bojko Trail...

Janosik to dla mnie przede wszystkim organizacja. Organizator Sławek, to najbardziej charyzmatyczny organizator biegów w Polsce jakiego znam, a jego ekipa mu dorównuje! Biegać u Sławka zacząłem zdaje się od Biegu na 3 Korony, który ze swoim przebiegiem przez taras widokowy był zapowiedzią tego co ekipa lubi robić. Od tamtego czasu po dziś jestem zakochany w jego biegach. Piękne trasy, niebanalne rozwiązania, i klimat. Trochę taki słowacki, kto tam biega, ten wie, jaki to komplement! I żaden inny organizator w Polsce takiego klimatu nie da